KORESPONDENCJA Z LIZBONY: Figo, Fado i noc świętojańska w Lizbonie

Nie, to nie jest błąd w druku. Co prawda o Figo nie będzie nic, poza tym, że jest jednym z trzech symboli Portugalii. O Fado, portugalskim bluesie (drugim z symboli), chyba tylko tyle, że nie rozumiejąc ani słowa po portugalsku, podkładałem sobie w myśli pod muzykę teksty Wysockiego i pasowało jak ulał…

Od kiedy dowiedziałem się, że doba wcale nie ma 24 godzin, lecz 23 godziny 56 minut i 4 sekundy, a kiedyś już zabrakło w kalendarzu iluś tam dni, bo któremuś z papieży rachunek się nie zgadzał, zawsze miałem wątpliwości, czy ta prawdziwa noc świętojańska przypada tak naprawdę z 21 na 22, czy z 22 na 23 czerwca. Tak czy inaczej, obie te noce i jeszcze kilka przyległych dni warto było w tym roku spędzić w Lizbonie. Choć tam noce latem są dłuższe (a dni krótsze, bo bliże

Lizbona nocą

równika), już sam widok tego dziwacznego miasta – jedynego, jakie dotąd widziałem, gdzie pomiędzy dzielnicami położonymi na różnych poziomach jeździ się windami na teleskopowych hydraulicznych podnośnikach (za biletem jak na tramwaj czy metro), iluminowanego pięknie gorącą południową nocą, począwszy od stumetrowej statuy Chrystusa Króla (dokładnie takiej jak w Rio de Janeiro), aż do tawern w portowych zaułkach – sam ten widok wart był wybrania się na drugi koniec Europy. Bo Lizbona to takie miasto, które leży tylko na jednym brzegu wielkiej rzeki, jeszcze jakieś dwa tysiące kilometrów za Paryżem…

Portugalia, ongiś potęga kolonialna, ojczyzna Vasco da Gamy i Magellana, która oddała Anglii Indie jako posag swojej księżniczki (Portugalczycy mają gest, to był największy posag w dziejach świata), to dokładnie przeciwległy biegun Unii. I pewnie byłaby wspaniałym miejscem na wakacje (choć ocean jest znacznie zimniejszy od Morza Śródziemnego), ale to nie oceaniczne plaże sprowadziły do Lizbony jakieś trzy tysiące osób związanych z zastosowaniami IT z kilkudziesięciu krajów, począwszy od Japonii i Australii, a na Polakach, Rosjanach, Czechach i samych Portugalczykach skończywszy. Lizbona, miasto z doskonałą siecią dróg (na które patrzyłem z zazdrością, nie z zawiścią) i piękną architekturą (szczególnie na terenach Expo), w Centrum Kongresowym gościła największą poza USA światową konferencję Business Intelligence – SAS Forum International 2005.

Może jestem człowiekiem starej daty. Mógłbym pewnie to wszystko mieć przefaksowane, przemailowane, przeesemesowane i na jakiejś tam stronie WWW, ale przyznam się ze skruchą – wcale nie żałuję, że widziałem to z bliska i miałem okazję porozmawiać z kilkoma osobami tak normalnie. Nieżebym nie lubił telefonu czy komputera. Ale to jednak nie całkiem to samo…

Czego nie dostrzegłbym z odległości 3000 km?

Nie zauważyłbym, nie usłyszał i nie poczuł tego specyficznego nastawienia i szczególnej atmosfery. Bo tylko rozmawiając bezpośrednio i słuchając nieskrępowanych rozmów innych, można wyczuć tę szczególną nutkę, która od zawsze odróżnia SAS od znakomitej większości wielkich i mniejszych firm, uczestniczących na skalę globalną w informatyzowaniu świata. Wydawałoby się kompletnie niewiarygodne, że jest na świecie multimiliarder, który nie pożąda gwałtownie kolejnych kilku miliardów (w dolarach oczywiście). Jest. I to nie flegmatyczna „siła spokoju”, ani arogancki spokój homo sapiens spoglądającego na małpy biegające z brzytwą. Ani jedno, ani drugie. Najlepiej ujął to chyba sam Jim Goodnihgt, twórca i właściciel SAS, w rozmowie z Michaelem Majchrzakiem, wydawcą MSI. Na pytanie, dlaczego wszyscy wielcy tak agresywnie wyszarpują sobie klientów, prą na giełdę w poszukiwaniu pieniędzy, a SAS pozostaje wciąż (obecnie jako największy na świecie w tej branży) firmą całkowicie prywatną i zachowuje taki spokój, Jim Goodnight odpowiedział:

– Co prawda wejście na giełdę pozwoliłoby w obecnej chwili pozyskać kapitał rzędu 7–8 mld USD, ale nigdy jeszcze pieniądze nie stanowiły dla SAS tego rzeczywistego ogranicznika rozwoju. SAS rozwija się od wielu lat stale w dwucyfrowym tempie (tj. coroczny wzrost przewyższa, często znacznie, 10%) – tak, jak na świecie wzrasta zainteresowanie  oprogramowaniem szeroko rozumianej kategorii BI. BI i BA (Busines Analytics) SAS pozwalają przekształcać dane w wiedzę, a to umożliwia szybsze i bardziej trafne decyzje.  A sukces bądź porażka zależą od tego, na ile szybki i trafny będzie wybór.

Współczesną „głębokość” światowego rynku BI Jim Goodnight ocenia na 3–4 mld USD rocznie. Jest więc jasne, że obecny  potencjał SAS pozwala na stabilne utrzymanie dominującej pozycji, a te 7–8 dodatkowych miliardów byłyby po prostu rzeczywiście nie do wykorzystania w obrębie tego segmentu. Tylko rozmawiając bezpośrednio, można było wyczuć, że mówił szczerze…

Podobnie szczerze prezes SAS International, Art Cooke chwalił SAS Polska za Centrum Kompetencyjne Analizy Ryzyka i bardzo efektywną współpracę z uczelniami i środowiskami akademickimi. To szczególnie miło, gdy Anglik w Portugalii mówi, że Polacy w czymś są najlepsi.

Trochę między wierszami, czyli o strategicznych aliansach

Istnieją w zasadzie tylko dwa sposoby budowy mocnej pozycji na trudnym rynku. Trzeba albo odebrać część rynku innym, albo przyczynić się do poszerzenia rynku poprzez uzupełnienie oferty innych. SAS od dawna wybrał ten drugi sposób. Świadczą o tym trwałe alianse, np. z IBM, HP, Sun Microsystems. Dowód? Konkretny. Accenture, HP, Intel, IBM, Sun, Bull, Unisys (a także mniej znani w Polsce: Detica, Platform, QAS i ESRI) byli (w większości po raz kolejny) sponsorami SAS Forum. Przecież nie sponsoruje się przeciwników ani konkurencji, lecz dobrych partnerów, prawda?

Na zdjęciu od lewej: Jim Goodnight, SAS Institute, Alicja Wiecka, SAS Institute Polska

Podobnie jak na poprzednim forum w Kopenhadze w 2004 r. był i specjalny panel „SAS on SAP”, czyli o tym, jak SAS 9 i inteligencję biznesową łączyć z systemami ERP SAP. Nie zamiast (!), lecz oprócz. Gdy takich wystąpień i rozmów posłucha się bezpośrednio, łatwiej zrozumieć, że tu naprawdę nie chodzi o konkurowanie, lecz o dopasowanie się i jak najlepsze współdziałanie dla wygody użytkownika. W ubiegłym roku o takiej rozbudowie SAP + SAS mówiono na przykładzie między innymi Bertelsmanna i Vodafone. W tym roku – o wdrożeniach w belgijskim Electrabel, Electricite de France i niemieckim WestLB AG.

Co jest, a co nie jest przewidywalne?

Nie da się przewidzieć precyzyjnie jutrzejszej pogody. Na razie. Musimy poczekać na to jeszcze lat parę, bo nawet Cray ma moc obliczeniową jeszcze o kilka rzędów za małą, by symulować model pogodowy Polski w czasie rzeczywistym, zachowując wystarczającą dokładność. Ale wbrew pozorom jeszcze jakieś dwa do potęgi trzydziestej razy szybciej (prawo Moore’a działa) i stanie się to zupełnie wykonalne!

Jeśli tylko zrozumiemy prawa statystyki matematycznej, to wcale nas nie zdziwi, że można z dużą precyzją i znacznym wyprzedzeniem przewidywać trafnie ruchy cen, wahania koniunktury, zaburzenia w łańcuchu dostaw, częstotliwość katastrof, awarii, średnią roczną temperaturę itp., itd. Oprogramowanie SAS (Statistical Analytic Software) pozwala to robić często bardzo precyzyjnie. A „odchylenia od statystyki” pozwalają np. wykrywać nielegalny pobór prądu, nielegalne podłączenia do linii telefonicznych itp. To „tylko” umiejętna analiza statystyczna.

– BI oraz techniki statystyczne i analityczne dostarczają nowych, skutecznych narzędzi, umożliwiających optymalne dostosowanie do potrzeb każdego indywidualnego klienta i dokładne zrozumienie ryzyka w różnych krajach i różnych jednostkach gospodarczych – powiedział Art Cooke. I to zdanie najlepiej chyba wyjaśnia, co jest najistotniejszym celem strategicznym SAS. Do realizacji analizy ryzyka i skutecznego prognozowania SAS oferuje grupę wyspecjalizowanych produktów: SAS Enterprise Intelligence Platform, Business Intelligence Server oraz SAS Forecast Server. No i Enterprise ETL Server. To rozbudowane i zintegrowane wewnętrznie, a łatwe do integracji z innymi systemami (w tym np. SAP) narzędzia do rozbudowanej analizy i prognozowania. Jak powiedział Frank Buytendijk, wiceprezes firmy Gartner: – Odnoszące sukcesy przedsiębiorstwa przekonały się, że BI ma kluczowe znaczenie dla skuteczności prowadzenia działalności, a inteligentne wykorzystywanie informacji  jest traktowane jako zasoby firmy wbudowane w jej kulturę biznesową.

Jak niegdyś portugalscy odkrywcy nowych światów, tak teraz współcześni menedżerowie muszą spoglądać poza horyzont i precyzyjnie przewidywać, jakie przeszkody zagrożenia mogą ich spotkać w przyszłości i już teraz im zapobiegać. Między innymi po to jest ta cała maszyneria SAS.

Nocne Portugalczyków rozmowy to ponoć czasem, jak w Polsce, tęsknota za dawną potęgą. Zdarzyło im się kilka wpadek. Z Kolumbem nie dogadali się w porę, papież Hiszpan podzielił świat między Hiszpanię i Portugalię w sposób korzystniejszy dla Hiszpanów (cóż, zawsze dobrze mieć swojego człowieka, gdzie trzeba). Ale Portugalia to szczególne miejsce, gdzie teza o tym, że trzeba i warto spoglądać daleko w przyszłość i daleko za horyzont (także zdarzeń) brzmi szczególnie przekonująco… I od razu lepiej widać, po co jest Enterprise Intelligence Platform i SAS Forecast Server.

Autor: Adam Majczak, MSI