Architekci ery informacyjnej

– Skupiamy się na twórczym rozwiązywaniu problemów – tak podsumowuje działalność firmy konsultingowej Infovide prezes jej zarządu Borys Stokalski

Elżbieta Jaworska, MSI Polska

Czym zajmuje się firma Infovide?

– Najprościej można określić firmę Infovide jako konsultingową, choć to szerokie pojęcie. Nasza działalność polega na tworzeniu różnego rodzaju innowacji biznesowych, opartych na możliwościach nowoczesnej informatyki.

Z dużego zestawu elementów, które można by określić mianem informatycznych klocków lego, czyli różnego rodzaju „surowych” technologii i narzędzi, budujemy rozwiązania dostosowane do potrzeb konkretnych przedsiębiorstw. Oferujemy pomysły na reorganizację czy wprowadzanie nowych produktów, na usprawnienie, zwiększenie efektywności.

Czyli architekci strategii informacyjnych…

Borys Stokalski prezes zarządu firmy konsultingowej Infovide

– Tak, ten model najbardziej nam odpowiada, bo architekt z jednej strony jest inżynierem, wie, jak zbudować budynek, który się nie przewróci, w którym sprawnie funkcjonuje biuro lub w którym dobrze się żyje, a z drugiej – ma wizję zagospodarowania przestrzeni. Zgodnie z naszą tezą ta przestrzeń staje się coraz bardziej wirtualna i nią zajmują się architekci strategii informacyjnych.

Architekt łączy zdolność kreowania wizji, potencjał twórczy artysty z dyscypliną charakterystyczną dla inżynierów. To dość specyficzna mieszanina kompetencji. Dlatego wśród architektów mamy z jednej strony twórców takich jak Antonio Gaudi, który był bardziej artystą, a z drugiej – takich jak Norman Foster, połączenie zmysłu artystycznego z inżynierską dyscypliną, znajomością materiałów, technologii. Wnich szukamy swoich inspiracji.

Jak można ocenić rozwój rynku usług konsultingowych na tle całego rynku usług w Polsce w ostatnim okresie?

– Gdyby w prasie branżowej spojrzeć na rankingi firm zajmujących się działalnością stricte doradczą – wzrost byłby zauważalny, powyżej średniego tempa wzrostu rynku IT. Nadwerężając nieco język polski, można powiedzieć, że dziś „usługizuje się” każdy segment rynku IT. Wszyscy, którzy do tej pory byli dystrybutorami, integratorami, starają się zwiększać wartość dodaną i szukają szans rozwoju w usługach. Oferują produkt umysłów ludzi, którzy potrafią doradzić klientowi, wspólnie wymyślić dla niego rozwiązanie. Ten rynek rozwija się znacznie szybciej niż segment tradycyjnie nazywany rynkiem usług konsultingowych.

Czy nie obawia się pan konkurencji z tej strony?

– My od początku działamy na rynku silnie konkurencyjnym. Przetrwać może tylko ten, kto konkurencyjność rynku wykorzysta jako własny atut, potrafi dostosować swój model działania. Trzeba poszukiwać nowych rozwiązań, nowych wartości. Klienci edukują się nieustannie. W przypadku dostawcy, dla którego usługi doradcze są tylko częścią działalności przedsprzedażnej, wartość doradztwa jest obciążona tym faktem. Poszukujący prawdziwej wiedzy, kwow-how, partnera w rozwiązywaniu problemów wybierają raczej firmy, które skupiają się na rozwiązywaniu problemów, a nie dostarczaniu rozwiązań do koncepcji, które wymyślił ktoś inny.

Wdrugim przypadku mamy do czynienia z inną ekonomią. Czy Infovide jest najtańszym producentem oprogramowania? Na pewno nie. Jeżeli ktoś wie dokładnie, jakiego rozwiązania potrzebuje, chce to zrobić jak najtaniej, nie oczekuje wyrafinowanej architektury rozwiązania i ma po swojej stronie całą strukturę zarządzania… nie idzie do Infovide. My jesteśmy partnerem, którzy pomoże wymyślić, wybrać z wielu wariantów ten najbardziej sensowny, weźmie na siebie odpowiedzialność za dostarczenie koncepcji, unikatowych kompetencji, podejmie się realizacji trudnego, nietypowego rozwiązania.

Z jakich sektorów gospodarki rekrutują się klienci Infovide?

– Rodzaj naszej działalności lokuje nas w określonej strukturze branżowej. Chcemy być innowacyjni, dlatego lokujemy się w branżach, dla których innowacyjność ma największe znaczenie – to telekomunikacja i usługi finansowe oraz… obszar administracji publicznej, gdzie dokonuje się trudne przejście od XIX-wiecznej „weberowskiej” biurokracji do modelu usługowego, typowego dla państw gospodarki wiedzy. Tam nowe architektury bardzo się przydają. Ten duży sektor, uważany za bardzo konserwatywny, od kilku lat chłonie innowacje informatyczne. Możliwość konsolidacji infrastruktury IT na dużą skalę, budowanie usług elektronicznych – to nowy trend.

przemysłowej. Zaczynaliśmy działalność konsultingową od wdrażania w projektach informatycznych nowych narzędzi i nowych metod pracy. Branża przemysłowa, z dość dobrze wyedukowaną kadrą, miała nietrywialne zadania do rozwiązania. Gdy modernizował się polski przemysł, powstawały systemy ERP, narzędzia wspierające podejmowanie decyzji, trzeba było informatyzować sprzedaż, logistykę, dużo nowoczesnej informatyki można było znaleźć w zakładach przemysłowych. Od momentu powstania Internetu i telefonii mobilnej przełomowe, spektakularne innowacje są najbardziejwidoczne w telekomunikacji, mediach elektronicznych i usługach finansowych.

Czy zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że „informatyka nie nadąża za przemysłem”?

– Na pewno zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że rutyna inżynierska jest w świecie produkcji materialnej znacznie bardziej dojrzała niż w informatyce. Na przykład produkcja środków transportu, opartych na silniku spalinowym ma dużo dłuższą historię, zaś budownictwo to wiele wieków rozwoju. Jest mnóstwo żartów na ten temat, np. gdybyśmy budowali samochody lub mosty jak programy komputerowe, to…

Informatyka jest bardziej burzliwą dyscypliną, jeśli przykładać do niej kategorie inżynierskie. Projekt informatyczny nie polega na tym, że na wirtualnej desce kreślarskiej można wszystko obliczyć, a potem przychodzi ekipa i montuje. W informatyce jest inaczej, z wielu powodów.

W przemyśle dojrzały i okrzepły pewne standardy zarządzania. Trudno oczekiwać, że w sferze logistyki, zarządzania magazynami, dystrybucji dóbr fizycznych jesteśmy w stanie jeszcze bardziej zwiększyć efektywność. Natomiast w sferze produkcji umysłowej, gdzie powstają nowe produkty, gdzie liczy się wiedza, innowacyjność, twórcza praca zespołowa, możliwość poprawy efektywności procesów jest ogromna. Porównywalna z tym, czego dokonała rewolucja zarządzania – scientific management – z początków XX w. Powstaną nowe praktyki zarządzania, które przesądzą o sukcesie w gospodarce wiedzy.

A gdyby zinterpretować to inaczej: branża przemysłowa wie, czego chce, rozwija się, a systemy informatyczne są przestarzałe?

– To powierzchowna diagnoza. Informatyka jest dziedziną niezwykle plastyczną, tworzy narzędzia z bitów, bajtów, komputerów i sieci. Jakkolwiek wszyscy narzekają na koszty implementacji nawet tak ustandaryzowanych systemów, jak SAP czy inne rozwiązania klasy ERP, praktycznie wszystko w nich można zmienić, przemodelować. Mam wrażenie, że chodzi o coś innego. Dzięki informatyce pewne rutynowe problemy zostają szybko i bezboleśnie rozwiązane, ale ciągle odkrywamy nowe obszary poprawy w systemach zarządzania, uczymy się doskonalić procesy. Wprocesie odkrywania najpierw trzeba zastanowić się, jak nową rzeczywistość zagospodarować za pomocą nowych technik zarządzania, nowej organizacji procesów czy narzędzi wspierających.

Informatyka korporacyjna, to, co służy zarządzaniu, automatyzacji procesów przemysłowych czy zarządczych, rozwijała się w sposób, który byłby nie do przyjęcia dla specjalistów od produkcji czy logistyki. Produkcji wielkoprzemysłowej nie da się zorganizować tak, jak dziś organizuje się przetwarzanie danych na potrzeby zarządzania – to są różne obszary.

Wiele przedsiębiorstw ma spory dystans do nadrobienia, jeśli chodzi o metody zarządzania używanymi systemami IT. To całe lata zaniedbań organizacyjnych – łatwiej było posłać po szefa od systemów IT, żeby poprawił, co się kierownictwu zamarzyło. Dziś określa się to szerokim terminem IT governance, czyli budowanie ładu w procesie informatyzacji. Tworząc czy modyfikując rozwiązanie, wpływamy na cały krajobraz (architekturę) systemów, aplikacji, rozwiązań w firmie – coraz trudniejszy do zarządzania, coraz bardziej złożony, mający więcej zależności, nad którymi nie panujemy, bo nie zbudowaliśmy odpowiednich procesów zarządzania.

Decydenci biznesowi są rozczarowani. Informatyzują firmę wiele lat i okazuje się, że zmiany są coraz trudniejsze, kosztowniejsze. Dlaczego? To słabość architektury, a nie poszczególnych aplikacji.

Jak pan ocenia znaczenie outsourcingu? Wydaje się, że wielu jego dotychczasowych klientów chce się z niego wycofać.

– Wystarczy policzyć… na palcach. Od outsourcingu nie ma odwrotu. Wycofywanie się może oznaczać niedoskonałość tych usług w pewnych obszarach. Outsourcing w Polsce dopiero się rozwija. To się wiąże z IT governance. Nicolas Carr mówi [w głośnym artykule „IT doesn’t metter” – przyp. red.], że informatyka nie ma strategicznego znaczenia. I rzeczy-wiście, jest wiele takich obszarów informatyzacji, które – choć są ważne dla funkcjonowania przedsiębiorstw – nie stanowią źródła przewagi konkurencyjnej. Sieć, system kontrolingowy, poczta elektroniczna czy dostęp do Internetu to już dziś w większości firm elementy infrastruktury. Z drugiej strony firmy Amazon czy eBay to biznes zbudowany na fundamencie unikatowych, innowacyjnych i dynamicznie rozwijających się systemów informatycznych. Strategiczne znaczenie tych systemów raczej trudno kwestionować.

Ważny wniosek z analizy postulatów Nicolasa Carra to dynamiczny charakter przewagi konkurencyjnej, opartej na wykorzystaniu IT. To, co dziś unikatowe, szybko powszednieje, zmuszając firmy do poszukiwania innowacji i przesuwania kolejnych składników architektury korporacyjnej w sferę infrastruktury. Jeśli coś nie jest miejscem przewagi, nie warto w to inwestować. Dlatego pojawia się potrzeba przejmowania kolejnych warstw infrastruktury IT przez wyspecjalizowane firmy outsourcingowe.

W jakiej dziedzinie działalności przemysłu widzi pan największą przyszłość dla firm konsultingowych?

– Informatyka ma wiele do powiedzenia w sferze produktowej. Posłużę się przykładem. Mój kolega kupił zegarek do pomiaru tętna, dla sportowców. Zegarek ten rejestruje dane i przekazuje do systemu, który je analizuje, prowadzi benchmarki. Co jest produktem w tym przypadku: zegarek z porcją informatyki, czy usługa elektronicznego doradcy, pomagająca planować trening i monitorować jego przebieg?

Wykorzystanie śladu elektronicznego w naszych codziennych czynnościach (komputerów, komórek, zegarków, samochodów), wizualizacja, geolokacja ludzi… Jeszcze nie widzieliśmy, co informatyka może zrobić z produkcją przemysłową. Wmiarę jak potanieją takie cegiełki, jak RFID, transpondery, odbiorniki satelitarne – to, co z nimi zrobimy, będzie zależało od tego, co mamy w głowach.

Ogromny potencjał leży w sieciach wartości (value networks), gdy coraz ważniejsze będzie wykorzystanie potencjału: produkcyjnego, magazynowego, logistycznego – zdolność do zawierania transakcji drogą elektroniczną, składania ofert za pomocą kanałów elektronicznych, optymalizacji zakupów za pomocą zautomatyzowanych algorytmów.

Realizowalśmy kiedyś projekt w Piasecznie – hurtownia danych konsumowała dane z Chin, Polski, Meksyku, a raporty wykorzystywane były przez analityków we Francji. Przywykliśmy do globalizacji w sferze informacji. Media mają zasięg globalny, Internet, systemy zarządzania… Fabryka staje się dziś elementem infrastruktury, a nie zasobem, który decyduje o kształcie biznesu. Dzisiaj produkuje się tam, gdzie najtaniej. Stoją za tym rozwiązania komunikacyjne, systemy zarządzające efektywnością. Ruch związany z mobilnością wszystkiego – nawet potencjału wytwórczego – jest nieunikniony.

Zastosowanie narzędzi informatycznych w globalnej gospodarce zmienia ją, kreuje jej przyszły, nie do końca przewidywalny krajobraz. Trzeba szukać miejsc, w których informatyka, informacja, wiedza w największym stopniu wpływają na efektywność, innowacyjność i skuteczność biznesu. Pomoc w tym poszukiwaniu to również rola doradcy.