Weekend, Targi Katowickie, największa hala… Cała Polska zastyga na trzy dni… Byłem tam wielokrotnie jak chyba wielu z nas. Przy okazji SofTargu i innych wystaw.
W chwili, gdy to piszę nie ma jeszcze wyników ekspertyz. Ale jako inżynier myślę zawsze w takich przypadkach, czy nasza sztuka inżynierska i nasza umiejętność przewidywania rzeczywiście musiały zawieść?
Jestem pełen podziwu dla ratowników, którzy dotarli na miejsce katastrofy już po 4 minutach. Nie, nie zawiodła informatyka, ani łączność. Już w kilka godzin po tragedii wszyscy widzieliśmy telewizyjne wystąpienie Zarządu Targów i publiczne zapewnienia zawodowego prawnika, że śnieg był odpowiednio sprzątany, a wszystkie prawne wymogi bezpieczeństwa na pewno były spełnione. Wysłuchałem tego z ufnością i nadzieją. Informacje docierały szybko i skutecznie…
Niemczech, Włoszech, Czechach, Szwajcarii i Rosji powinno było chyba już wcześniej skłonić do myślenia. Dwa spore dachy zawaliły się tej zimy w Katowicach i Siemianowicach, ale nie było ofiar, więc nikt się tym specjalnie nie przejął… I tu nasuwają mi się dwa stare polskie przysłowia, niestety chyba wciąż aktualne. Pierwsze: mądry Polak po szkodzie. Skoro już nie przed, spróbujmy chociaż po szkodzie przemyśleć i uniknąć kolejnej lekcji…
A teraz o drugim, czyli o tym, że prawdziwych przyjaciół i ludzi poznaje się w biedzie. Kondolencje Rosjan i Czechów, oferta dostawy krwi z Czech i kolejki tysięcy moich krajan, by oddać krew (bo ja piszę to w Katowicach) były natychmiastowe. Chwilami byłem najzwyczajniej dumny, że mamy takich solidarnych, życzliwych sąsiadów i że moi sąsiedzi (dosłownie) natychmiast chcą pomóc. Choćby odrobinę, tak jak potrafią. Pierwszy raz w życiu słyszałem komunikat telewizyjny, że uprasza się dawców, by powstrzymali się na kilka dni, bo stacje krwiodawstwa nie są w stanie obsłużyć gigantycznych kolejek. Jedyny dysonans to były nieżyczliwe, krytykanckie publikacje niemieckiej prasy…
Co my, środowisko inżynierów i menedżerów możemy zrobić w takich sytuacjach? Nie pozwolić „się rozmyć” i zakłamać. Takie sprawy nie mogą się stawać ani kanwą dla politycznych gierek, ani dla prawniczego krętactwa. Jeśli pozwolimy na to, by polski adwokat wbrew prawom fizyki i oczywistym faktom dowodził, że wszystko było w porządku, to znaczy, że Polak i po szkodzie pozostanie głupi, a słynne Polish Jokes i Polnische Witzen są po prostu uzasadnione…
Dla inżyniera jest bowiem jasne, że albo nie spełniono norm i przepisów bezpieczeństwa, a wspomniane telewizyjne wystąpienie było wielkim publicznym matactwem, albo, jeśli normy były spełnione – trzeba szybko zmodyfikować polskie normy.
Zima w Polsce będzie jeszcze nie raz. Tak być musi. Ale konstrukcje wznoszone przez naszych inżynierów okazały się wystarczająco wytrzymałe przez stulecia i naprawdę mogą, ba, powinny to wytrzymywać. Muszą tylko spełniać realne i sensowne normy wytrzymałości. A koszty i zyski właścicieli? Nie mam nic przeciwko zyskom, nawet całkiem nowych zagranicznych właścicieli, ale nie kosztem życia i kalectwa moich krajan i sąsiadów.
Aha, jeszcze jedno, to my, inżynierowie powinniśmy uświadamiać, że karanie grzywną i wymyślanie prawnych restrykcji nie wpływa na wytrzymałość konstrukcji tak skutecznie, jak odpowiednie normy techniczne, dokładne pomiary i przemyślana technologia. A przede wszystkim zwyczajna solidność i uczciwość.
Adam Majczak
redaktor naczelny