Niedawno Financial Times napisał, że: „państwa pozostające na peryferiach czeka długa i mroźna zima. Ukraina, Mołdawia, Gruzja i Armenia mogą czekać przez wiele lat, zanim symptomy zmęczenia rozszerzeniem w UE zaczną słabnąć”. Mimo wciąż poprawiającej się koniunktury zapału jakby ubywa. Pewne roszady w czołówce światowej gospodarki stały się faktem. Popatrzmy na PKB niektórych wiodących krajów, by postrzegać samych siebie we właściwej skali (podaję w mld USD za listą Fortune 50): USA – 12 455, Japonia – 4505, Niemcy – 2782, Chiny – 2228,… Rosja – 764 [14],… Polska – 299 [23],… Finlandia – 191 [31],… Emiraty Arabskie – 104 [46]. Jak Chińczycy to robią, że (według Die Welt) ich roczne obroty handlu zagranicznego wyniosły w 2005 r. 1420 mld USD?
Ciekawe, że od kilku lat największymi portami przeładunkowymi pod względem skali rocznej wartości spedytowanych towarów w USA są lotniska. W ostatnim „Raporcie o Towarowym Transporcie Lotniczym” podano, że Port Lotniczy J.F. Kennedy’ego w Nowym Jorku jest największym portem towarowym w USA. Wartość rocznego przeładunku JFK wyniosła 125,3 mld USD (52,7 – to import, 72,6 – to eksport).
Dlaczego piszę o tym we wstępniaku do MSI? To oczywiste. Aby dostosować się i wykorzystać odpowiednio tę specyficzną sytuację, polskie firmy IT powinny popatrzeć uważniej w stronę Chin oraz Rosji i pomyśleć o informatyzacji polskich lotnisk (pod kątem szybko rosnącego ruchu towarowego) i całej infrastruktury logistycznej z tym związanej. To jest właściwy moment. To nowa nisza, która rośnie na świecie w ogromnym tempie.
Na szczęście (w każdym razie na razie) zamieszanie polityczne w Polsce nie zagraża naszej branży. Przez czas pewien wydawało się, że rykoszet polityki rozrachunkowej może uderzyć w polskie duże firmy informatyczne. Bo to i zamówienia rządowe (w tym MEN), i komputeryzacja banków, i informatyzacja firm ubezpieczeniowych… Po precedensie Optimusa i próbie dobrania się do Prokomu nastała cisza. Prokom się wybronił, Kluska urósł do rangi symbolu. Ambitne plany powoływania komisji powodowały, że teren i dla polskich firm IT mógł okazać się grząski. Niektórzy zaczęli zmieniać kadry kierownicze, by dostosować się do politycznych kryteriów… Wszystko wskazuje na to, że skok na kasę firm informatycznych ze strony różnych speckomisji na razie nie nastąpi.
A na naszym własnym podwórku? Po staremu. Staramy się patrzeć pragmatycznie. Proponujemy Państwu temat numeru pod hasłem „Szybkość reakcji miarą sukcesu” i „Kalejdoskop wdrożeń – cz. 1”. To, oczywiście tylko niektóre pozycje.
Tradycyjnie, jak to w październiku (czy dwa lata to wystarczająco długo, żebyśmy mogli powoływać się na naszą nową, świecką tradycję?), prezentujemy polskich dostawców oprogramowania dla sektora przemysłowego oraz piszemy o informatyzacji sektora energetycznego. Jak zawsze nieco nowości zza oceanu i wypowiedzi ekspertów.
Myślę, że polscy programiści i menedżerowie powinni postrzegać otoczenie we właściwych proporcjach, ale przede wszystkim ani na moment nie zapominać, że ostatecznym kryterium są fakty, a oceniać sprawiedliwie – lepiej pragmatycznie. Myślę, że nikt nie będzie załamywał rąk, że oto komunistyczne Chiny prześcignęły pod względem potencjału gospodarczego kapitalistyczną Anglię, Francję, Włochy, a nawet kapitalistyczną Rosję. Komu to przeszkadza? Kto jeszcze na świecie psuje sobie interesy jakimiś próbami rozrachunków ideologicznych? A nasze rozliczenia z komunizmem? Tu przecież chodzi tylko o to, czy afery uda się rozliczyć, czy zapadną wyroki, czy historyczna niepamięć…
Nie dajmy się zwariować. Róbmy swoje. Żeby dogonić Chiny, musimy nieco przyspieszyć.
Adam Majczak
redaktor merytoryczny