Obraz nędzy i rozpaczy wyłania się, gdy przedstawiciele poważnych polskich instytutów naukowych czy badawczych omawiają temat innowacji w polskiej gospodarce. Z ich badań wynika jednoznacznie, że polskie firmy w sferze zdobywania i opracowywania nowych technik pozostają w tyle nie tylko w stosunku do starych krajów Unii Europejskiej, ale również nowych członków, takich jak Czechy czy Węgry. Z przytaczanych liczb wynika, że spada liczba patentów, a udział w polskim eksporcie wyrobów zaawansowanych technicznie w ostatnich latach utrzymuje się na bardzo niskim poziomie 2–3%, przy średniej unijnej ok. 20%.
O sukcesie produktu coraz częściej decyduje zawarta w nim wartość intelektualna |
Ostatnio dwa takie alarmujące raporty przedstawiły mniej więcej w tym samym czasie Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE) oraz Instytut e-Gospodarki Centrum im. Adama Smitha. Ich autorzy nie poprzestają na odmalowaniu czarnego obrazu podejścia do tematu innowacyjności zarówno firm dużych, jak i małych, ale postulują pewne rozwiązania, aby tę sytuację zmienić. Jak się można domyślać, ich adresatem jest państwo, a konkretniej rząd czy parlament. „Rolą państwa jest przygotowanie infrastruktury, technicznej i legislacyjnej, byśmy mogli takiej zmiany dokonać. System prawny, patenty i prawo autorskie muszą chronić i pozwolić zarobić tym, którzy zadecydują o przyszłym obliczu Polski” – czytamy w raporcie Centrum im. Adama Smitha. Oczywiście trudno kwestionować, że takie rozwiązania jak klarowny system prawny ochraniający wynalazców i twórców, ochraniający wytwarzaną wartość intelektualną (tani system patentowy; sprawne i skuteczne prawo autorskie) to rzecz bardzo potrzebna. Czy jednak konstruowanie nie wiem jak dobrych ustaw o innowacyjności może przynieść znaczną poprawę?
Mam co do tego spore wątpliwości. Niedawno rozmawiałem z właścicielem firmy, który mógłby wydawać się przedsiębiorcą idealnym do wdrażania nowoczesnych technologii. I to w bardzo przyszłościowej dziedzinie, bo nanotechnologii. Przed założeniem własnej firmy był pracownikiem naukowym Politechniki Warszawskiej. Jego przedsiębiorstwo produkuje i sprzedaje elastometry – materiały odporne na ścieranie (o zdecydowanie lepszych parametrach niż guma czy stopy trudnościeralne), wytrzymałe na rozciąganie i rozdzieranie. I nawet wyrażał spore zainteresowanie wykorzystaniem nanomateriałów. – Dzięki nim moglibyśmy uruchomić produkcję materiałów niepalnych, którymi zainteresowane jest przede wszystkim górnictwo – mówił. Dla niego byłby to nowy klient. Dlaczego więc nie spróbuje? Wyjaśnił mi, że w zaangażowaniu się w szersze badanie możliwości zastosowania nanomateriałów przeszkadza mu brak czasu, bo bieżące sprawy firmy są bardzo absorbujące. Wcale nie pieniądze, bo naukowcy z PW mają środki na projekty nanotechnologiczne i chętnie podejmują współpracę z zainteresowanymi tym tematem firmami. Wspomniany przedsiębiorca zadowala się tym, co ma dzisiaj – klienci, zlecenia – i wydaje mu się, że tak będzie zawsze.
Dziś wiele polskich firm uzyskuje przewagę i odnosi sukces dzięki niskim kosztom pracy. Ich zarządy nie dopuszczają myśli, że to może się szybko skończyć, a trwalsze powodzenie zapewni strategia oparta na wprowadzaniu na rynek produktów nowocześniejszych, unikatowych. Niestety, niewielu ma odwagę wybiegać myślami w przyszłość. A dziś kreatywna innowacja staje się jednym z głównych czynników wzrostu. W tym swoją przyszłość widzą największe światowe firmy. A bardzo często wykorzystują do tego pomysłowość i polot młodych Polaków, coraz częściej swoje centra badawczo-rozwojowe lokując w naszym kraju. Ważne, że centra te dynamicznie się rozwijają. Na przykład w otwieranym w 1998 r. przez Motorolę Centrum Oprogramowania w Krakowie zatrudnionych było 13 osób. Dziś pracuje tam ponad 600, a do końca roku ma być 700 – dziś jest to trzeci (po Indiach i Chinach) pod względem wielkości ośrodek tej firmy w świecie. Polscy programiści zdobyli taką markę, że zleca im się np. opracowanie oprogramowania do radiotelefonu z chińskim interfejsem. Podobnie sprawa wygląda w przypadku innych ośrodków, np. Siemensa we Wrocławiu czy Samsunga w Warszawie.
Młodych ludzi myślących kreatywnie, otwartych na innowacje w Polsce nie brakuje – potwierdzają to przedstawiciele koncernów lokujących u nas centra R&D. To dobra wiadomość. Pozostaje jednak pytanie, jak przekonać przedstawicieli polskiego biznesu, że źródłem fortuny jest dobry pomysł, nie tylko świat polityki… na co wskazują badacze z CASE i Centrum im. Adama Smitha.
Marek Jaślan jest dziennikarzem polskiej edycji dwutygodnika BusinessWeek