Nie zapłacimy zbyt dużo

Ledwie farba zdążyła wyschnąć na najnowszym ogłoszeniu firmy Microsoft o jednorazowej specjalnej dywidendzie w wysokości 32 mld USD, a już „powieściopisarz” Nicholas Carr wyskoczył jak Filip z konopi ze swoim artykułem w The New York Times. Carr określił to posunięcie dowodem na to, że firmy rezygnują z modernizacji oprogramowania, ponieważ nowa funkcjonalność nie jest już tak ważna. Potraktował również krok Microsoftu jako „przyznanie się do porażki”, potwierdzenie, jakoby firma nie była w stanie wymyślić lepszego sposobu na zagospodarowanie tych pieniędzy.

Przedsiębiorstwa nie będą dłużej wypisywać dostawcom oprogramowania czeków in blanco.

Spostrzeżenia Carra to nadmierne uproszczenie. Z jednej strony przepływ gotówki w Microsoft jest tak duży, że mógłby go pozazdrościć niejeden kraj trzeciego świata, więc raczej nie ma co oczekiwać, że firma będzie żebrać o fundusze na prace badawczo-rozwojowe. Ponadto, jak stwierdziłby każdy weteran IT, są pewne granice w przeznaczaniu pieniędzy na rozwiązanie danego problemu. Na przykład główna technologia dojrzewała 30 lat, podczas gdy UNIX potrzebował na to zaledwie 10 lat. Przeznaczanie większej ilości pieniędzy na prace rozwojowe nie przyspieszy zrozumienia problemów ze stabilnością systemu – można się tego nauczyć tylko w dłuższym czasie.

Należy więc rozważyć następujący fakt: podczas gdy era wielkich, startujących od zera projektów programowych przeminęła, klienci (firmy) w dalszym ciągu poszukują techniki pomagającej im zdobyć przewagę nad konkurencją. Wystarczy zapytać każdego producenta, który zmaga się z wdrożeniem RFID, aby zadowolić klientów będących wielkimi sieciami detalicznymi, takimi jak Wal-Mart.

Ponadto posunięcie Microsoftu wcale nie dowodzi, że firmy nie chcą inwestować dużych pieniędzy w nowe technologie. Wprawdzie pojawienie się oprogramowania otwartego źródła (takiego jak system operacyjny Linux), relacyjnej bazy danych MySQL oraz serwera aplikacji Jboss – dowodzi, że klienci firmowi chcą płacić normalne ceny za powszechnie dostępne oprogramowanie. Systemy operacyjne, bazy danych czy serwery niektórych rodzajów same nie gwarantują przewagi konkurencyjnej.

Ale nie każdy program jest towarem masowym. Weźmy na przykład bazy danych. Dla skromnych aplikacji sieciowych, które zapewniają dostęp w trybie tylko do odczytu – bez możliwości zawierania transakcji – tanie bazy danych otwartego źródła są wystarczające. Jeśli jednak system przetwarza setki tysięcy czy miliony transakcji dziennie albo musi być zgodny z wymogami prawnymi regulującymi kwestie prywatności, takimi jak ustawa Gramm-Leach-Bliley Act, wtedy firma musi inwestować w poważne technologie.

A gdy się weźmie pod uwagę zainstalowaną bazę systemów przedsiębiorstwa, konieczna jest świadomość dostępnych opcji. Nowe podejścia, takie jak architektury nastawione na serwis, które oferują bardziej elastyczny i prostszy model oparty na standardach – mogą dramatycznie zmienić ekonomiczną stronę integracji przedsiębiorstwa.

Sentymentalne wywody Carra są trafne w jednym aspekcie: klienci – przedsiębiorstwa nie będą dłużej wypisywać dostawcom oprogramowania czeków in blanco. Obecnie kiedy zarząd aprobuje budżety projektów, oczekuje udokumentowanych dowodów, że firma odniesie z projektu konkretne korzyści. Na zorganizowanym niedawno forum poświęconym technice inteligencji biznesowej przeprowadziliśmy wśród uczestników sondę, pytając, czy dla nowych projektów typowe jest przeprowadzanie analiz potencjalnych zwrotów z inwestycji (ROI). Około dwóch trzecich rąk znalazło się w górze, co oznacza zwrot niemal o 180° w porównaniu z rokiem ubiegłym, kiedy zadaliśmy to samo pytanie.

Przyczyna takiej zmiany jest jasna. Firmy, które kupują oprogramowanie od Microsoftu czy też każdego innego dostawcy, chcą obecnie tego samego, czego oczekują akcjonariusze kupujący akcje Microsoftu – rozsądnego zwrotu z inwestycji.

Tony Baer jest analitykiem IT, publicystą, współautorem książek dotyczących technik Microsoft .NET i J2EE. Jest uznawany za wiodący autorytet w dziedzinie ekonomii IT oraz kwestiach związanych z prawem własności.