Prezes firmy DiS zapowiadając raport swojej firmy dotyczący rynku ERP w Polsce w 2006 r., użył określenia „ERP schodzi z wieżowców pod strzechy”, czyli do pawilonów handlowych, małych zakładów produkcyjnych – ogólnie firm z sektora MSP. Czy to oznacza, że rynek „wieżowców” jest już nasycony? Że niemal wszystkie przedsiębiorstwa używają systemów ERP, aby konkurować na globalnym rynku, szybciej i lepiej dostosowywać się do zmian w dynamicznym otoczeniu, zaspokajać niemal każdy kaprys „miłościwie nam panującego klienta”?
Na pewno zmienia się układ sił na rynku rozwiązań IT. Jeszcze nie tak dawno, gdy komputer był luksusem i nie każda firma mogła sobie pozwolić na jego zakup (i niewielu szefów przedsiębiorstw widziało taką potrzebę), informatycy stanowili osobną grupę wtajemniczonych – guru. Pisanie oprogramowania było sztuką dla sztuki. System IT miał takie funkcje, jakie wymyślił jego autor. Trudno było wprowadzać w nim zmiany, nawet samo ich żądanie było niemal świętokradztwem.
Pamiętam, jak komputeryzowały się redakcje. Starsi dziennikarze z trudem przyzwyczajali się do oddawania tekstów w wersji elektronicznej. Jeden z młodszych kolegów poproszony o sporządzenie instrukcji korzystania w redakcji z komputera, zaczął: „Włóż wtyczkę do kontaktu”.
Sporo czasu minęło, zanim użytkownicy oswoili się z komputerami. Zrozumieli, że to oni są najważniejsi. Że system komputerowy jest dla nich, nie odwrotnie. Wtedy zaczęli wysuwać pierwsze, najpierw nieśmiałe, żądania. Potem był okres zimnej wojny. Informatycy kontra cały świat niewtajemniczony. Kto jest silniejszy, kto postawi na swoim?
Teraz role się odwróciły. Szefowie działów IT często skarżą się, że nie są traktowani na równi z szefami innych obszarów w przedsiębiorstwach. Ich rola sprowadza się do obliczeń, jakie korzyści przyniesie inwestowanie w rozwiązania IT. Brakuje rozmów z biznesem. Może najwyższa pora, aby podczas podejmowania strategicznych decyzji o zakupie jakiegoś systemu obie grupy, guru od IT i osoby decyzyjne w strukturach przedsiębiorstw, nauczyły się współpracować. Nie konkurować, lecz być partnerami w sukcesie.
Czy ERP „weszły pod strzechy”? Na pewno trafiły tam komputery. W szkołach, na przedmiocie szumnie nazwanym informatyką, uczniowie uczą się obsługi PC jak dawniej korzystania np. z kartoteki w bibliotece. Komputer to narzędzie, które pozwala im szybko znaleźć potrzebne informacje, poczytać o lekturze (zamiast przeczytać lekturę), w wirtualnym świecie poznać przyjaciół, uprawiać sport na boiskach gier komputerowych. Urosło już pokolenie nowych pracowników, dla których komputer nie ma żadnych tajemnic.
Nasz raport prezentujący dostawców oprogramowania dla sektora przemysłowego wykazuje stały wzrost przychodów uzyskiwanych z tego sektora. Wśród oferentów pojawiło się kilku nowych, kilku natomiast połączyło się z innymi, aby wykorzystać zasadę synergii. Reakcją na ekspansję obcego kapitału, szczególnie na rynku ERP, jest konsolidacja polskich producentów.
Do naszego raportu dołączyliśmy tradycyjnie fragmenty rankingu Manufacturing Business Technology z rynku USA. W tegorocznym rankingu Global 100 dostawcy zostali zaklasyfikowani do pięciu kategorii: infrastruktura informatyczna, innowacyjność, produkcja, ERP i łańcuch dostaw, wydajność biznesowa. Zastosowany podział według redakcji MBT najpełniej oddaje sytuację branży informatycznej, w której wszelkie podziały mają wyłącznie umowny charakter. Trudno przeprowadzić jednoznaczny podział na oferentów usług i oprogramowania albo na oferentów infrastruktury i aplikacji.
Na naszym podwórku strategie działania są różne. Niektórzy giganci kompletują swoją ofertę, jak przedstawia to goszczący na łamach MSI Polska prezes firmy Oracle Polska. Inni specjalizują się w jednej kategorii, rozszerzając obszar zastosowań, obudowując systemy niezbędnymi dziś w przemyśle funkcjami.
Która strategia jest lepsza? Efekty ocenimy za kilka lat. Elżbieta Jaworska
redaktor naczelna MSI Polska