Chylę czoło przed… praktykami Wschodu

Uczestniczyłam niedawno w kongresie poświęconym technikom lean stosowanym w nowoczesnej produkcji i muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ogromna wiedza w tej materii przedstawicieli sektora produkcji. Wszyscy uczestnicy kongresu posługiwali się gładko terminami lean, kanban, kaizen, six sigma, 5S… można by jeszcze długo wyliczać. Wbrew obiegowej opinii nie są to tylko modne, puste hasła. Istnieją ludzie, którzy nie tylko traktują je bardzo poważnie, ale i sami wdrażają w życie. Czasem pomagają im w tym fachowcy, np. z firmy doradczej Lean QTeam, ale inicjatywa najczęściej wypływa od nich.

W ogólnej świadomości termin lean tłumaczony jako „odchudzenie” kojarzony jest z Motorolą, uważaną za prekursorkę tego nurtu, choć według niektórych do niej należy jedynie termin six sigma, określający metodę zarządzania jakością. Uczestnicy kongresu opowiadali o technikach stosowanych w swoich zakładach, dzielili się doświadczeniami – nie zawsze zakończonymi sukcesem, przestrzegali przed błędami, które sami popełnili.

O rozwiązaniach lean mówili nie tylko młodzi entuzjaści, ale i ludzie w sile wieku. Cieszyli się z pozornie drobnych rozwiązań, które jednak przynosiły spotęgowane rezultaty. Największą barierę we wprowadzaniu tych rozwiązań stanowią starzy pracownicy, którzy albo boją się zmian, albo są zbyt leniwi, wpadli w rutynę i nie wyobrażają sobie, że można coś robić inaczej.

Metoda kaizen, czyli ciągłe doskonalenie się, począwszy od szeregowych pracowników po najwyżej stojących w firmowej hierarchii, konweniuje z 5s, czyli podstawowymi czynnościami, na które składają się: selekcja, systematyka, sprzątanie, standaryzacja, samodyscyplina.

Przysłuchując się prelekcjom i dyskusjom, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że skoro te rozwiązania są tak ważne i w zasadzie wydają się oczywiste (przygotowanie odpowiedniego stanowiska pracy i wybranie odpowiedniej metody to połowa sukcesu), dlaczego nikt nie wprowadzi takiego przedmiotu na studiach, np. na kierunkach zarządzania? Najlepiej „odchudzić” program studiów każdego rodzaju, wyrzucając zbędne rzeczy, a wprowadzając naukę logicznego, ekonomicznego myślenia, konstruowania wniosków, kreatywności. Pracodawcy często skarżą się, że wśród młodego narybku za dużo jest wykonawców, za mało pomysłodawców.

Praca powinna dawać zadowolenie. Ja nawet posuwam się jeszcze dalej, bo uważam, że w pracy trzeba się dobrze bawić, stawiając przed sobą coraz trudniejsze zadania, coraz wyżej podnosząc poprzeczkę. Im trudniejsze zdanie, tym więcej daje satysfakcji.

W lutowym numerze MSI tradycyjnie podsumowujemy miniony rok w branży IT, przedstawiamy dwa ciekawe wdrożenia systemów IT, trochę danych statystycznych zza oceanu i z naszego podwórka. I comiesięczny raport o ofercie rynku, tym razem rozwiązań dla sektora MSP. Nie pokazujemy dużej oferty, zależało nam raczej na zaprezentowaniu różnorodnych rozwiązań. Wśród przedstawianych przez nas dostawców są zarówno firmy duże, które „odchudzają” (nie ma to nic wspólnego z lean) swe systemy, dostosowując do potrzeb małych i średnich przedsiębiorstw z dowolnej branży. Są oferenci od początku swej działalności skupieni na rynku MSP. Są dostawcy sprzętu i oprogramowania. Ciekawe, że dalej stosowane są różne definicje sektora MSP: europejska, amerykańska, swoista polska, a jedna firma dzieli klientów według… stanowisk komputerowych.

Metody lean są demokratyczne, każdy ma prawo do doskonalenia się, ale zawsze musi istnieć lider, który będzie nadawał tempo w drodze do doskonałości. Dlatego chylę czoło przed praktykami z naszych rodzimych zakładów produkcyjnych.

Elżbieta Jaworska redaktor naczelna MSI Polska